Iga Świątek Zabiera Głos w Sprawie Kontrowersji Dopingowej, Broni Swojej Niewinności

Iga Świątek, czterokrotna mistrzyni Wielkiego Szlema, przerwała milczenie w sprawie zarzutów dopingowych, które wstrząsnęły jej karierą. Kontrowersje rozpoczęły się, gdy Świątek uzyskała pozytywny wynik na obecność trimetazydyny (TMZ), substancji zabronionej, w trakcie testu przeprowadzonego 12 sierpnia, na kilka dni przed turniejem w Cincinnati.

W szczerym wywiadzie z Anitą Werner w programie *Fakty po Faktach* Świątek utrzymywała swoją niewinność, mówiąc: „Kto jest temu winny? Na pewno nie ja.” Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) poparła jej stanowisko, wskazując na zanieczyszczenie jako przyczynę wyniku i określając jej winę jako minimalną.

Świątek wyjaśniła, że stosowała melatoninę w celu radzenia sobie z jet lagiem, a próbki, które dostarczyła, były skażone – co potwierdziły dwa akredytowane laboratoria WADA.

Incydent ten zwraca uwagę na ryzyko, jakie ponoszą sportowcy, korzystając z dostępnych bez recepty suplementów, nawet w celu radzenia sobie z codziennymi wyzwaniami, takimi jak zmęczenie podróżą.

Kontrowersje podzieliły społeczność tenisową, zwłaszcza po tym, jak były rosyjski tenisista Jewgienij Kafielnikow wezwał do dożywotnich zakazów za każde naruszenie przepisów dopingowych. Świątek odrzuciła jego komentarze, sugerując, że są one oderwane od aktualnych protokołów antydopingowych.

„Wykrywalność i prawdopodobieństwo znacznie się zwiększyły od jego czasów,” zauważyła, dodając, że zamierza zignorować jego krytykę. Pomimo ustaleń ITIA i przejrzystej obrony Świątek, w środowisku sportowym nadal słychać głosy domagające się surowszych sankcji.

Sprawa Świątek podkreśla cienką granicę między zapewnieniem uczciwości w sporcie a uwzględnieniem złożoności przypadków zanieczyszczenia w postępowaniach antydopingowych. Debata trwa, a świat tenisa pozostaje podzielony w kwestii tego, czy należy stawiać na łagodność, czy na politykę zerowej tolerancji w takich przypadkach.